Wkraczamy powoli w październik, który tradycyjnie jest ostatnim miesiącem zwiększonego ruchu turystycznego.
W tym roku ze względu na pandemię koronawirusa wszystko zostało wywrócone do góry nogami więc być może i tradycyjne czasy trwania sezonów również się przesuną. Niemniej po kilku miesiącach funkcjonowania bonów turystycznych można już pokusić się o jakieś wnioski – tym bardziej, że z przeróżnych instytucji spływają oficjalne statystyki z tym związane.
Czytając je można byłoby dojść do wniosku, że bon turystyczny działa wspaniale. Ludzie masowo z niego korzystają, państwo pomaga obywatelom, pieniądze płyną do branży turystycznej szerokim strumieniem i wszyscy są zadowoleni. Mniej więcej taki obraz płynie z środków masowego przekazu.
Czy jednak tak jest w rzeczywistości?
Po pierwsze nie sposób negować samej idei bonu turystycznego i faktu, że z kasy państwa płynie na ten cel bardzo dużo gotówki. Takie są fakty i chwała rządzącym za to, że zdecydowali się zrobić coś co może pomóc borykającej się z problemami turystyce.
Niestety jak mówi stare polskie przysłowie „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane”.
Zacznijmy więc od początku. Pomysł bonu turystycznego pojawił się jako forma wsparcia dla branży turystycznej. Początkowo miało to być dofinansowanie po 1 000 zł dla każdej pracującej osoby do wykorzystania na imprezy turystyczne. Branża naprawdę bardzo liczyła na realizację tego pomysłu i chyba każdy pracujący w turystyce odczytywał to jaką świetną informację i szansę na realną pomoc dla naszego sektora na którą wszyscy tak bardzo czekali. Niestety z czasem pomysł zaczął ewoluować. Najpierw zmniejszono planowaną kwotę dofinansowania z 1000 zł na 500 zł. Z tym nikt nie polemizował. Jesteśmy w realiach takich a nie innych i żyjemy w państwie którego możliwości budżetowe są ograniczone. Tak więc, zmniejszenie kwoty wsparcia prawie każdy przedsiębiorca turystyczny przyjął ze smutkiem, ale jednak ze zrozumieniem. Gorsze rzeczy zaczęły dziać się później. Im bliżej wyborów prezydenckich i im bliżej realizacji pomysłu bonu turystycznego, tym więcej zmian.
Po pierwsze,
Bon został połączony z 500+ i zamiast każdemu pracującemu, zaczął przysługiwać dzieciom. Jest to zmiana dosyć istotna, ponieważ wykluczyła z przyznania bonu bardzo dużą grupę potencjalnych beneficjentów – chodzi oczywiście o ludzi pracujących, płacących podatki ale nie posiadających dzieci lub takich których dzieci są już zbyt dorosłe na pobieranie świadczenia 500+. Najczęściej jest tak, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Tutaj prawdopodobnie też tak było i zwyczajnie w świecie dotacji w pierwotnej formie budżet by nie wytrzymał. Ciężko się jednak oprzeć wrażeniu, że już na tym etapie idea bonu turystycznego powoli przestawała być ideą pomocy dla branży turystycznej a stawała się świadczeniem socjalnym.
Po drugie,
Z możliwości realizowania bonów turystycznych zostali wykluczeni przedsiębiorcy, którzy swoje usługi realizują za granicą. Tak więc z automatu bonem nie można zapłacić za żadną wycieczkę zagraniczną. Tłumaczenie strony rządowej, że robią to w takim celu, aby ten kapitał nie odpływał z kraju oczywiście trzyma się kupy. Pytanie tylko czy taką formę przyznania tych dotacji faktycznie można uznać za trafioną, jeśli głównym celem stworzenia bonu turystycznego miała być pomoc branży turystycznej? Śmiem twierdzić że nie. Tutaj kłania się nieznajomość funkcjonowania branży turystycznej, ale do tego wrócimy…
Po trzecie,
Gdzie można zrealizować ten bon? Tutaj dochodzimy chyba do największej bolączki funkcjonowania systemu bonów turystycznych. Otóż za pomocą bonu można zapłacić za imprezę turystyczną realizowaną na terenie kraju oraz za usługi noclegowe w hotelach na terenie kraju. No i tutaj jest „pies pogrzebany”. Umożliwienie wykorzystania bonu turystycznego w hotelach praktycznie przekreśliło bon turystyczny jako instrument wsparcia dla branży turystycznej a stało się zwykłą pomocą socjalną z której Polacy bardzo chętnie korzystają.
Ktoś może oczywiście zarzucić mi, że piszę ten tekst z punktu widzenia organizatora turystyki i interpretuję fakty w swoją stronę. Czy aby na pewno tak jest?
Oponenci jako argument przedstawiają fakt, że hotelarstwo to też branża turystyczna. Oczywiście jest to prawdą. Tyle tylko, że ze wspominanych już wcześniej statystyk, które do tej pory zostały opublikowane wynika, że tylko znikoma część noclegów które zostały opłacone bonem turystycznym są to nowe rezerwacje. Zdecydowana większość to rezerwacje które zostały dokonane wcześniej i pobyty te odbyłyby się bez względu na to, czy bon jest czy go nie ma. Kolejna sprawa to miejsce realizowania tych bonów. Ze statystyk wynika jasno, że bony realizowane są przede wszystkim w hotelach położonych w kurortach nad morzem i w górach. A pozostała część kraju? Hotele w miastach świecą pustkami – czyli co, ta część hoteli to już nie jest branża turystyczna? Ludzie wyjeżdżając na wakacje nad morze chętnie płacą bonami i jest to naturalne. Pytanie tylko czy w obecnej sytuacji kiedy w mediach niemal od początku pandemii słychać w kółko, że wakacje należy spędzić w swoim kraju, to te hotele i tak zostałyby zapełnione? Śmiem twierdzić że tak. Mamy więc jasny obraz, że tutaj bon turystyczny jest zwykłym socjalem i w tym aspekcie nie można mówić o żadnym wsparciu dla turystyki.
Co by się stało gdyby bonów nie można realizować w hotelach a tylko u organizatorów turystyki?
Wydaje się że mielibyśmy sytuację zupełnie odmienną.
Któż to jest ten Organizator Turystyki? Popularnie nazywamy go Biurem Podróży – czyli przedsiębiorca który organizuje kompleksowe imprezy turystyczne (wycieczki, wczasy itp.). Ten przedsiębiorca organizując wycieczkę opłaca usługi hotelowe, gastronomiczne, transportowe. Płaci za bilety wstępu, wypłaca pensje przewodnikom turystycznym, pilotom wycieczek, również agentom i swoim pracownikom biurowym. Korzystają też firmy ubezpieczeniowe, linie lotnicze itp., itd. Ograniczając więc możliwość wykorzystania bonu turystycznego tylko do organizatorów turystyki, ustawodawcy spowodowaliby, że z tego tortu każdy w sektorze turystycznym dostałby jakąś niewielką porcję. Część pieniędzy trafiłoby do pani która sprzedaję wycieczkę w biurze podróży, część do kierowcy autokaru, część do restauratora, część do przewodnika który oprowadza wycieczkę, część do hotelarza. Dodatkowo prawdopodobnie udałoby się pobudzić popyt w biurach podróży i tym samym uratować dużą ilość miejsc pracy – wydaje się, że osoby otrzymując bon nie chciałyby tracić tych pieniędzy i nawet ci którzy zazwyczaj tego nie robią skierowaliby swoje kroki w kierunku biura podróży. Jak Państwo myślicie gdzie skończą np. kierowcy autokarów w sytuacji kiedy turystyka grupowa odrodziła się może w 5%? Dodatkowo zbliża się zima i firmy autokarowe czekają kolejne miesiące przestoju. Odpowiedź wydaje się dosyć prosta.
Nawet argument, że bonu nie można wykorzystać na wycieczkę zagraniczną bo kapitał odpływałby z Polski też jest nie do końca trafiony. Tutaj mamy z kolei problem skali i ceny. Bon turystyczny to tylko 500 zł, podczas gdy wycieczki objazdowe to kwoty powyżej 1000 zł od osoby, a tygodniowe wczasy na jakimś akceptowalnym poziomie to wydatek bardziej w okolicach 3000 zł/osoba. Tak więc jaki odpływ kapitału? Spokojnie można uznać, że ta część pieniędzy która pochodziłaby z bonu turystycznego i tak trafiłaby do polskich usługodawców.
Wygląda więc na to, że instrument bonu turystycznego faktycznie dałoby się wprowadzić w ten sposób aby był on realną pomocą dla branży turystycznej. Tylko zapewne nie wyglądałoby to tak fajnie medialnie i trzeba byłoby podjąć odważne decyzje, które wielu osobom by się nie spodobały.
Teraz za to mamy sytuację kiedy Państwo na realizację bonów turystycznych wydaje grube miliony, beneficjenci się cieszą, a pieniądze trafiają do wąskiego grona odbiorców i mają znikomy wpływ na poprawę sytuacji branży turystycznej.
Sama idea wprowadzenia bonów turystycznych była świetna. Funkcjonują one również bardzo dobrze. Obsługa jest prosta zarówno dla klienta jak i dla przedsiębiorcy realizującego bon. Nawet pieniądze ze zrealizowanych do tej pory bonów turystycznych bardzo szybko trafiają na nasze konta. Słowem narzędzie idealne.
Szkoda tylko, że z tak świetnego pomysłu zrobiono zwykły socjal i zmarnowano wspaniały potencjał Polskiego Bonu Turystycznego który dawał realne szanse na poprawę sytuacji w szeroko rozumianej branży turystycznej. Być może gdyby zostało to wprowadzone jak należy, to teraz w październiku 2020r., nie trzeba byłoby już wprowadzać żadnych mikrotarcz dla turystyki, dalszych zwolnień z ZUS dla przewodników, kierowców itp. Teraz to już niestety tylko pieśń przeszłości i żal po zmarnowanym potencjale.